
Stoję nad łożem umierającej kobiety, trzymam za rękę, liczę oddechy, pytając czy nadejdzie kolejny. Jestem z jej krwi, jej ciała, jej wiedzy, smutków i radości. We mnie żyją i pozostają jej wspomnienia. Stara kobieta, ciepłem nazwana - babcia - powoli odchodzi do świata przodków.
W lesie śmieje się Życie, skacząc przez święty ogień, na jego skraju, odchodzi Stara Mądrość. Koło życia i śmierci toczy się w symbolicznym tańcu, jak mijające pory roku. Uczę się życia i śmierci, to moje własne ars viviendi i ars moriendi w jednym kole.
Staję się niczym La Loba. Pozwalam odejść pozwalam przyjść, w myśl słów P. Estes:
"Ta która na nowo tworzy życie z tego, co już umarło, jest zawsze archetypem o dwóch obliczach. Matka Stworzenia jest zarazem Matką Śmierci i odwrotnie. Ta dwoista natura, podwójna funkcja, stawia przed nami trudne zadanie zrozumienia, co wokół nas, ponad nami i w nas powinno żyć, a co powinno umrzeć. Naszym zadaniem jest zrozumieć rytm życia i śmierci. pozwolić umrzeć temu, co musi umrzeć, a żyć temu, co powinno żyć."
Piękny i bardzo emocjonalny post. Skłania do głębszej refleksji.
OdpowiedzUsuń