Krasnale, skrzaty, krasnoludy





Kraasnolud
Kto z nas nie słyszał o krasnoludkach? Chyba nie ma nikogo takiego. Jako dzieci wypatrywaliśmy tych małych ludzi w czerwonych, szpiczastych czapeczkach, na leśnych wycieczkach. Czasem w domach, bo przecież z baśni dziecięcych pamiętamy, że to one zaplatały koniom grzywy w warkocze, nocami sprzątały nasze domy, mieszkały za piecem i w zamian za odrobinę mleka i okruchów ciastek, pomagały gospodyniom.
Gdy większość z nas wyrosła z wieku, kiedy krasnoludki są oczywistością, okazało się, że miły ludek w czerwonych czapkach potrafi być bardzo waleczny. Krasnoludki przekształciły się w krasnoludy, z którymi miłośnicy książek fantasy i gier komputerowych stykają się na każdym kroku.
Czy jednak Mały krasnal i krasnolud z toporem to jedno i to samo?
Okazuje się, że nie zupełnie.
W naszym kraju nazwa krasnoludek jest związana z wizerunkiem małego człowieczka w szpiczastej, czerwonej czapce. Kiedyś nazywano ją krasną, stad nazwa, choć źródłosłów może być tez związany z określeniem krasny jako ładny lub… tęgi, tłusty, pulchny. Na pewno jednak jest związany z wyobrażeniem wyglądu krasnala.

Krasnoludek
 W baśniach oraz opowieściach ludowych ten miły i pomocny ludek nazywany też bywa skrzatami, ubożętami albo kraśniętami, a także inkluzami i podziomkami. Nie tylko zresztą w naszym kraju, ale też w tradycji innych krajów europejskich, te pomocne w domu duchy na stałe zagościły i przeniknęły do opowieści snutych wieczorami.
Co prawda niektórzy upatrują ich pochodzenie z baśni niemieckich, nie mniej opiekuńcze duszki domowe nie tylko tam się pojawiają.
Według niektórych opowieści opiekuńcze duchy domowe, często też zwane skrzatami, wywodzą się albo z duchów przodków, albo ze zmarłych niemowląt. Niezależnie od tego, skąd pochodzi ich rodowód i jak je nazywano, łączy je kilka cech wspólnych, jak niski wzrost, nie specjalna uroda według ludzkich standardów, chęć niesienia pomocy domownikom itd. To właśnie im gospodynie domowe zostawiały miseczki z mlekiem i okruchami ciast na domowych ołtarzykach. I lepiej z nimi było w zgodzie żyć, bo rozzłoszczone krasnoludki potrafiły płatać rozliczne figle, psuć sprzęty domowe, sprawiać, ze krowy nie dawały mleko, a jeśli dały to szybko kwaśniało.
Skąd zatem krasnolud o wyglądzie Wikinga, z toporem lub kilofem, drążący podziemne tunele i ponad wszystko zapatrzony w złoto?
Otóż krasnoludka i krasnoluda łączy chyba tylko przeświadczenie o ich niskim wzroście, a i to nie do końca. Bo krasnoludy, które są nam tak dobrze znane z powieści fantasy, mają zupełnie inne pochodzenie niż skrzaty domowe.
Według mitów skandynawskich i sag, krasnoludy, a dokładniej karły, bo tak można przetłumaczyć ich oryginalną nazwę dvergr, zostali stworzeni przez bogów germańskich. Nie byli też pierwotnie tak sympatyczni, jakimi ich opisywał mistrz fantasy, Tolkien. Zostali oni bowiem stworzeni z kości, a według niektórych z larw wylęgłych z martwego ciała olbrzyma Ymira. Obok olbrzymów, Asów i Wanów, elfów i ludzi byli jedną z sześciu ras zamieszkujących światy, skupione wokół drzewa świata. Przez bogów zostali oni obdarzeni też inteligencją i zdolnością pojmowania świata podobną ludziom. Także z wyglądu byli im podobni, choć mniejsi.
Mieszkali pod wzniesieniami, pagórkami i górami, gdzie drążyli tunele i budowali swe siedziby, wydzierając z ziemi drogocenne kruszce i klejnoty, które ukochali nad wszystko inne.  Niechętnie opuszczały podziemia w obawie przed słońcem, które według mitów zamieniło dwóch z nich, Alvisa i Dvalina w kamień.
Nikt im jednak nie mógł dorównać w sztuce kowalskiej i wydobywaniu z ziemi tego co najcenniejsze, złota, srebra i drogocennych kamieni.
Ich wyroby były nie tylko szczytem doskonałości złotniczej i kowalskiej, ale posiadały także magiczne moce, gdyż jak wierzono ojcowie rodów krasnoludzkich posiadali zdolności magiczne.
To właśnie im przypisywano stworzenie sześciu darów dla  bogów: włóczni Odyna, młota Mjöllnira dla Thora (wykonali go Brokk i Eitri), złotych włosów dla bogini Sif, pierścienia Draupnira i statku Skidbladnir dla boga Freya oraz dzika Gullinburstkiego.
Krasnoludy miały swój własny język i kulturę, a sądząc po wzmiankach z Eddy Poetyckiej, nie pozbawione były też odrobiny romantyzmu, o czym świadczą nazwy jakie nadawali dla księżyca, czy Słońca. I tak według Eddy Poetyckiej „Niebo” w języku krasnoludów  określano mianem: Kapiąca Skała, Księżyc - Światło , „cisza” - Schronienie Dnia, „Noc” - Wróżka Snów.
Jednakże nie cieszyli się zbytnią sympatią innych ras, mimo iż potrafili wyrabiać rzeczy piękne i magiczne. A to dlatego, że przypisywano im takie cechy charakteru, jak chciwość i zazdrość – co miało się wiązać z miłością do złota i kamieni szlachetnych. A wiadomo było, ze swoich skarbów i sekretów strzegą zazdrośnie. Mówiono też, że są porywcze i nieprzewidywalne, podobno też czasem czyniły szkodę bogom. Niektórzy uważali, że zazdrościły też elfom urody i światła. One same bowiem miały cery blade i ziemiste, a słońca się bały, choć pewnie tęskniły za nim.
Nie można jednak odmówić im honoru, który się szczyciły.
Nie do końca też wiadomo jakie zajmą stanowisko w dniu nadejścia Ragnaröku (końca świata). W zasadzie mity mówią tylko tyle, ze krasnoludy wezmą w nim udział.
A w walce cechuje ich męstwo i siła. Ulubioną bronią jest topór lub młot, którym posługują się po mistrzowsku.
 Byli oni nieodłącznym elementem mitologii skandynawskiej i niewiele mieli wspólnego z poczciwymi duchami domowymi.  Znamy nawet z licznych sag imiona wielu z nich.
Jak widać różnią się one bardzo od wizerunków bajkowych krasnali oraz tych, które niektórzy stawiają sobie jako ozdoby ogrodów.
Skąd zatem ta rozbieżność?
Jak wspomniałam wyżej, nasze domowe krasnale, są niczym innym jak domowymi skrzatami. Natomiast nazwa Krasnolud została wprowadzona do naszego słownika przez Marię Skibniewską, pierwszą tłumaczkę dzieł Tolkiena. Użyła ona tej nazwy na zasadzie skojarzenia z istotą niskiego wzrostu, jednak w odniesieniu do tolkienowskich postaci, bardziej pasowała forma krasnolud niż krasnoludek. Z kolei słowo” karzeł”, jak oryginalnie brzmi nazwa opisanych przez Tolkiena, a pochodzących ze skandynawskich mitów istot, zbyt kojarzyła się z określeniem osoby chorej cierpiącej na karłowatość.  Stąd mamy zarówno krasnale, jak i krasnoludy, ale oba gatunki należą do innych ras.
Oba też na stałe zagościły w naszej kulturze. Czy to w baśniach, czy książkach fantasy oraz w filmach i grach komputerowych, czy dziecięcych piosenkach, są z nami na dobre i złe.
Wrocławski krasnal Pierożnik
W ostatnich latach krasnale wprowadziły się też do naszych miast. Najsławniejsze są chyba te Wrocławskie, których już blisko 300 wprowadziło się do stolicy Dolnego Śląska i wciąż przybywają nowe.
Skąd się wzięły? Tego nikt na pewno nie wie. Może przybyły na ratunek miastu gdy złośliwy Chochlik Odrzański dokuczał mieszkańcom, a może wraz z Pomarańczową Alternatywą. Wiadomo na pewno, że zadomowiły się we Wrocławiu na dobre, spotkać ich można w różnych miejscach miasta, a we wrześniu maja nawet swoje święto, wtedy wraz z ludźmi i dziećmi bawią się na festynach.
Z kolei pod koniec lat 60 ubiegłego wieku w Amsterdamie powstał ruch anarchistyczny pod nazwą Partia Krasnoludków, który w 1971 roku ogłosił powstanie Pomarańczowego Państwa.
Autorzy książek z gatunku fantasy z kolei chętniej sięgają po postacie związane z mitologią skandynawską. Tolkien jako jeden z pierwszych wprowadził tę rasę na karty książek. Po nim wielu innych autorów wykorzystywało postacie krasnoludów na kartach swoich powieści.
Osobiście uwielbiam krasnoludy z książek Terrego Pratchetta, który zawarł w ich opisach esencję krasnoludości.
Czy budzą w nas sympatię czy grozę, uśmiech czy dreszcz, bez nich świat nie byłby taki sam.

Komentarze