Duchowośc dla twardzieli, czyli rzecz o ciemnej stronie rozwoju duchowego

O rozwoju duchowym zwykło się mówić i myśleć, jako o drodze pełnej spokoju, harmonii, akceptacji. Pierwsze skojarzenie to medytująca pełna wewnętrznego światła osoba. Kolejne to, już metody dochodzenia do tego wymarzonego oświecenia. I tu już mamy w czym wybierać, bo zarówno na rynku księgarskim, jak i w sieci oraz w bogatej ofercie centrów i gabinetów terapeutycznych jest tego wiele. Niemal każdy uzdrowiciel jest teraz trenerem rozwoju osobistego, przewodnikiem duchowym, lub nauczycielem medytacji. W księgarniach i w Internecie wybór pozycji i metod może przyprawić początkującego poszukiwacza Oświecenia, o zawrót głowy.

I tylko się z tego Cieszyc, gdyż warto robić coś dla siebie, szukać odpowiedzi, prawdy, szukać siebie. Nauczyć się żyć świadomie, zmieniać w sobie i otaczającym nas świecie wszystko na lepsze i bardziej przyjazne, to wspaniała rzecz. Zmiana postawy i postrzegania świata, siebie, czasem Boga, świadczy o naszej chęci poznania, a często sprawia, ze znajdujemy wreszcie ukojenie, spokój w duszy i umiemy Cieszyc się drobnostkami. Świat i życie nabierają barw i nic nam już nie straszne. Aż chciałoby się w tym miejscu krzyknąć: Tak Trzymać!

I wiele osób, po przeczytaniu kilku publikacji, wysłuchaniu kilku terapeutów czy przewodników duchowych, zakupieniu książek o technikach medytacyjnych, pozytywnych skutkach wybaczania, o uświadamianiu sobie siebie itd., z ufnością dziecka i nadzieję, ze teraz będzie już tylko lepiej zaczyna swój rozwój duchowy.

I tu mogą zacząć się przysłowiowe schody, bo obiecywano, ze będzie pięknie a tu nagle zafundowaliśmy sobie piekło na ziemi. Bo, nikt nie uprzedzał, że porządek czasem rodzi się z chaosu, a ten czasem by pokonać, trzeba stać się twardzielem.

A taka niestety jest prawda, że rozwój duchowy, gdzie na ścieżkach i bezdrożach zdobywamy wiedze o sobie, uświadamiamy sobie siebie i otaczający nas świat, prowadzi do zmian nie tylko w nas ale i w naszym otoczeniu. Zmiany w nas i naszej świadomości, niczym przewrócone klocki domina pędzą do samego końca, przewracając jedno po drugim. I nagle okazuje się, że zamiast harmonii i spokoju mamy w domu awantury, groźby rozwodu czy rozstania z partnerem, zaczyna nam się „sypać” w pracy czy w szkole, tracimy jednego po drugim znajomych, a jakby tego było mało, przydarzają nam się czasem dziwne i trudne sytuacje w codziennym życiu. Ale to nie koniec, bo co gorsze, zaczynamy też dostrzegać w sobie rzeczy, do których przyznać byśmy się nie chcieli. Ale już się nie da zastosować spychologii i trzeba wziąć odpowiedzialność za czyny, słowa, postawy i działania. Rozliczyć przeszłość, poczuć teraźniejszość i zacząć tworzyć przyszłość. Czasem nawet od zera, od podstaw, od siebie… A to bywa bolesne i brutalne. Emocje targają naszą duszą, z żalu chce się wyć, jak śpiewał Perfect, i zaczynamy się dusić w tym, w czym aktualnie tkwimy. A miało być tak pięknie.

I może być. Tylko trzeba wytrwać, okazać się twardzielem.

Rozwój duchowy to praca przede wszystkim nad sobą, nad własnymi emocjami, nad lekami. Pokonanie lęków, które zbierały się w nas od najmłodszych nie jest drogą łatwą i przyjemną. Bo aby takie „bolączki” przerobić i odciąć się od nich, trzeba często stanąć z nimi twarzą w twarz. A to bywa naprawdę przykre.

Mimo to warto. Warto zmierzyć się ze sobą, swoją przeszłością i matrycami, które w nas wbito, lub które sami w siebie wbiliśmy, a potem je odrzucić i zmienić na takie, które uczynią z nas osobę jak z okładki książki o rozwoju duchowym.

Ważne tez jest, by mieć świadomość tego, że droga do samoświadomości, a tym bardziej do oświecenia bywa trudna. Że przyjdą chwile zwątpienia, bólu, czasem będzie chciało się uciec jak najdalej od siebie od bliskich. Ale ważne by w tych najtrudniejszych chwilach nie poddać się. Bo najgorzej zostać z rozpoczętym remontem i całym towarzyszącym mu bałaganem, bez chęci zakończenia tego, co już się rozbebeszyło, wyburzyło i zdrapało.

Nie chcę też w tym miejscu nikogo zniechęcać do wejścia na ścieżkę rozwoju duchowego. To, że ktoś po drodze utracił majątek, prace czy rozwalił na Maksa swoje życie osobiste, nie znaczy, że nas też to spotka. Aczkolwiek może, jednak będę to w rezultacie zawsze sprawy wychodzące nam na plus. Zresztą takich drastycznych zawirowań nie ma aż tak wiele. Zwłaszcza jeśli do tej drogi rozwojowej zabierzemy się z głową i od podstaw. Mimo to decydując się na wejście w ten nowy świat, bądźmy gotowi także na trudy, jakie po drodze napotkamy. Ale wtedy nie zapominajmy, ze nagroda warta jest ceny.

A na zakończenie powiem, że na tych ścieżkach duchowości doświadczamy tylko tyle ile naprawdę jesteśmy w stanie znieść i co jest najlepsze dla nas. Tak, więc choć może czasem być ciężko, pamiętajmy, ze Twardziel jest w nas i damy rade, bo w końcu kto ma dać, jak nie my?

Komentarze

  1. "Zwłaszcza jeśli do tej drogi rozwojowej zabierzemy się z głową i od podstaw".

    Czyli znowu kolejne matryce polecasz?

    "Ale wtedy nie zapominajmy, ze nagroda warta jest ceny".
    Skąd Ty taka pewna jesteś, że nagroda jest i będzie taka sama dla wszystkich jak i dla Ciebie? Widzę jak zarozumiała jesteś na tej swojej drodze; ale skoro tak Ci dobrze to tak trzymaj!

    OdpowiedzUsuń
  2. 1. Nie matryce, a rozsądek, zamiast ignorancji. Warto poznać podstawy każdej z dróg rozwoju duchowego, zamiast łapać się nowoerowych miszmaszów bo tak ktos napisał na jakimś forum czy nauczył na warsztacie.

    2. Zdanie wyrwane z kontekstu.Całosć dotyczy tego, ze wytrwała praca i pokonywanie trudów przynosi jakiś rezultat. Nie wiem jakie kto sobie na swej drodze postawił cele, ale jakie by one nie były, pracę tzreba włożyć by je osiagna, bo nie da się ot tak pstryknac palcem, przeczytać parę miłych dla ucha ksiazek o miłości i jasności.
    Jeśli ktos wstępuje na drogę rozwoju duchowego, to znaczy, że chce coś w swoim życiu zmienić i to na lepsze, coś zrozumieć i do czegos dążyć. I kiedy to osiąga lub zaczyna się zbliżać do tego, mozna to potraktować jako nagrodę za wytrwała pracę i włożony w nia trud.
    Dlaczego przypnasz łatki i oceniasz na podstawie kilku zdań, do tego dorabiając i dopisujac coś, czego w nich nie ma? Bo przecież nie napisałm nigdzie, że nagroda dla wszystkich jest taka sama. Każdy ma swoja ścieżkę i swoje cele i nagrody. Jednak żadna z tych scieżek nie jest pstryknięciem palcem czarodzieja i już mamy światełka i miłosć oraz co tam kto chce.
    Czasem tzreba spogladać na pewne rzeczy czy słowa bardzej szeroko i obiektywnie, nie ograniczając się do postrzegania go własną miarą, czego i Tobie Anonimie życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. aby wejść na ścieżkę rozwoju duchowego warto poznać swoją ciemną stronę - inaczej się nie da. Tylko w ten sposób można przekuć ołów na złoto..... :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdy się jest w stanie równowagi
    i idzie się jak po linie nad przepaścią,
    wtedy jest się twardzielem duchowym,
    ze świadomością, ani dobra, ani zła i z miłością...

    Nasza wędrówka w nurcie rwącej rzeki,
    jest jak pływaniem canoe środkiem jego,
    bez emocji i jakichkolwiek ocen, zła i dobra,
    wtedy masz szansę utrzymania się w nurcie rzeki..

    OdpowiedzUsuń
  5. SZEPCZĄCA! bardzo dziękuję ci za ten artykuł, bo wszystko to co w nim piszesz w moim życiu dzieje się na prawdę, choć może nie tak drastycznie, ale jednak! Z chwilą wejścia na ścieżkę rozwoju wiele rzeczy się zmieniło, zdarzyło, był moment że na chwilę pozostawiałam ten( rozpoczętym remontem i całym towarzyszącym mu bałaganem, bez chęci zakończenia tego, co już się rozbebeszyło, wyburzyło i zdrapało.)Ale za jakiś czas wracałam i powolutku kończyłam i już zawsze będę upiększać nawet po remoncie.
    pozdrawiam Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrawiam także, a jak zechcesz pogadać, poisz na maila :)

      Usuń

Prześlij komentarz