Medytacja Kury Domowej

Obraz medytującej osoby, siedzącej w pozycji lotosu lub po turecku, o spokojnym obliczu, przymkniętych powiekach, na stałe zagościł już w naszej świadomości. I to na tyle mocno, że wiele osób uważa, że do medytacji potrzebna jest cisza, spokój, stosowna muzyka czy pozycja medytacyjna.

Owszem, miło jest, kiedy mamy te wszystkie dodatki. Jednak ich brak nie wyklucza możliwości zagłębienia się w siebie.

Nie sztuką jest medytować w ciszy, spokoju, niedziałaniu. Buddyjski mnich pogrążony w sobie, może się zanurzać we własnej duszy i w duszy wszechświata, bez ryzyka, że wyrwie go z tych głębin dziecko, telefon, obowiązki domowe. Taki mnich może sobie trwać w lotosie i medytować. A my? W wirze i natłoku codzienności, jaką mamy szanse na zagłębienie się w sobie?

Mamy i to sporą.

Medytacje rządzą się pewnymi regułami i zasadami, ale kto powiedział, że konieczny jest do tego buddyjski klasztor czy samotnia? Kto zabroni medytowania podczas mycia naczyń, prasowania, czy szorowania podłogi?

My kobiety sporo czasu poświęcamy praca domowym. Dlaczego nie połączyć obowiązków z chwilą dla siebie? Pewne prace domowe wykonujemy machinalnie, automatycznie. Ten czas można spożytkować także na medytację. Szorując podłogę skup się na sobie i swoich uczuciach. Co czujesz odkurzając? Czy te domowe obowiązki sprawiają Ci przyjemność? A może przeciwnie, irytują Cię i robisz to, bo musisz? A jeśli tak, to czy naprawdę musisz? Co się stanie, jeśli raz nie odkurzysz? Nie umyjesz naczyń? Nie wypierzesz? Mąż będzie niezadowolony? Skąd masz taka pewność? Ponieważ raz jeden był? A czy tamtego dnia nie było innych czynników, które mogły spowodować jego niezadowolenie?

A czy myjąc naczynia, piorąc, zanurzając ręce w misce z wodą, przy myciu podłogi, zastanawiałaś się nad istotą wody? Jak jest, czym jest, jakby było nią być? Analizowałaś, choć raz naturę kropli wody? A dlaczego by nie?

Podczas codziennych obowiązków, zajęć, często zdarzają nam się chwilę, w których nie wymaga się od nas koncentracji i uwagi. Jadąc do pracy tramwajem czy autobusem, wykonując domowe zajęcia, leżąc wieczorem w łóżku, możesz swobodnie pozwolić płynąć swoim myślom. I tak to robisz, choć nieświadomie.

Każdego dnia nasz mózg bombardowany jest milionami informacji, z których tylko około 2000 dociera do naszej pełnej świadomości. Reszta staje się ledwie dostrzegalnym tłem, paprochem w kącie za wersalką. Nasze myśli, płynące strumieniem cały dzień także w większości są niedostrzegalne.

Czy kiedykolwiek wcześniej zastanawiałaś się, o czym myślisz myjąc naczynia? Gdzie jesteś Ty i Twoja dusza podczas szorowania toalety?

Rejestrujesz zapach środków czyszczących, Twój mózg analizuje to i oświadcza, ze jest to miły zapach, lub drażniący. Twoje dłonie analizują przez skórę temperaturę wody, fakturę materiału, z jakim się stykasz. Ale ile razy robiłaś to w pełni świadomie, zastanawiając się nad tym. Ile razy tak naprawdę byłaś w pełni świadoma tego, o czym myślisz, co robisz, co czujesz, w danym momencie. W momencie wykonywania prostych czynności domowych, w drodze do pracy, myjąc się, zasypiając?

Będąc kobietą, czy to młodą, jeszcze uczącą się, czy to mająca już swoją rodzinę, swoje niezależne życie i wynikające z tego obowiązki, nie musisz rezygnować z rozwoju duchowego, czy medytacji.

Nie musisz mieć pieniędzy i usprawiedliwiać się brakiem czasu na odbycie podróży w głąb siebie. Masz go na to aż nadto. Wystarczy tylko chcieć. Mieć odwagę spojrzeć w duszę.

Pamiętaj, to co jest ma wpływ na to, co będzie. Tylko od Ciebie zależy, jak wygląda i będzie wyglądać Twoje życie. Jesteś z niego zadowolona? Fantastycznie. Pobaw się więc, w filozofa i przeanalizuj naturę kropli wody, lub spienionych baniek płynu do naczyń.

A może jednak coś w Twoim życiu nie jest takim, jakbyś chciała, aby było? Medytacja pozwoli Ci odnaleźć przyczynę usterki i da odpowiedź jak ją naprawić. A czasem pomoże odnaleźć w sobie odwagę by podjąć decyzję wprowadzającą zmiany.

Tak czy inaczej medytować warto. Bo trzeba zrobić coś dla siebie. Bez tego wszak nie zrobi się nic dla innych.

A i już nie możesz usprawiedliwiać się brakiem czasu czy pieniędzy. Rozwijać wnętrze, budzić duszę i medytować naprawdę można wszędzie. Trzeba tylko chcieć.

Pozdrawiam
Agnieszka "Szepcząca" Cupak

Komentarze

  1. Napisałaś: "Buddyjski mnich pogrążony w sobie, może się zanurzać we własnej duszy i w duszy wszechświata". Otóż ktokolwiek zanurzony we własnej duszy czy czymkolwiek innym nie medytuje. Najwyżej udaje że medytuje, albo myśli, że medytuje. Żaden telefon nie "wyrwie go z głębin", bo nie ma żadnych głębin w medytacji. Mylisz medytację ze snem na jawie. Przynajmniej jeżeli chodzi o buddyjską praktykę medytacji. Dhjana czy zazen podkreślają znaczenie świadomości wszystkiego co się dzieje wokół - obrazów, dzwięków, zapachów etc. - 100% uważności. Żadnego odpływania w błogostan, żadnej "podróży wgłąb siebie".

    Dodatkowo nie medytuje się siedząc po turecku. Jest to niestablina i męcząca na dłuższą metę pozycja. Nie wiem ilu ludzi wysiedzi w ten sposób 60 minut bez garbienia.

    Pozdrawiam,
    Błażej

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za sprostowanie. Nie jestem buddystką, nie wiedziałam.
    Co do pozycji medytacyjnych to jest ich wiele. jeśli ktos jest przyzwyczajony do jakieś i tak mu wygodnie to czemu nie? Bardzo ciekawie opisał to w swej książce Andrzej Bednarz.
    Pozdrawiam i dziękuję.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz