Odpowiedzialność

Coraz więcej osób interesuje się szeroko rozumianą ezoteryką otwierając się też na pewne związane z nią rzeczy. Po karty, runy lub inne narzędzia dywinacyjne sięgają nawet bardzo młodzi ludzie. Ukierunkowanie medytacji, na tak pożądane otworzenie trzeciego oka (cokolwiek, ktokolwiek pod tym pojęciem rozumie), sprawia, że zaczyna się widzieć i czuć ten ukryty świat. Duchów, aniołów, przyszłych zdarzeń, obecnych dolegliwości, etc.

Dość szybko też z zainteresowań różnymi ezo drogami, przechodzi się do praktyki. Stawia się karty, rzuca runy, interpretuje sny, opisuje wizje, swoje słyszenia, czucia, widzenia. Często na prośbę otoczenia, bo zawsze znajdzie się ktoś zagubiony, w potrzebie, dołku psychofizycznym, chory, lub z chorym w rodzinie. A natura ludzka jest spragniona zaglądania w nieznane, szukania rad i wskazówek u innych. Szukania wsparcia, pomocy w rozumieniu siebie.
Coś też w ludziach jest takiego, że lubią (a przynajmniej wielu tak twierdzi) pomagac innym. Szeroko rozumiany rozwój duchowy jest już nie tylko drogą do poznania samego siebie, ale do tego by pomagać innym. Można wtedy usłyszeć, że ten dar „został mi dany od …. (wstawić to, w co kto wierzy) by nieść światełko nadziei innym, pomagać, wspierać”. I wielu chętnie rzuca się w wir pracy na rzecz potrzebujących. Wróżba nie jest już tylko wróżbą, ale radą życiową pomagającą podjąć ważne życiowo decyzje, interpretacja marzeń sennych, staje się analizą wnętrza duszy i tego, co komu w niej gra, lub uwiera. Jasnowidzenie jest już nie możliwością, a wytyczną tego co będzie.
A jak się to ma do odpowiedzialności za własne wróżby, analizy, interpretacje, widzenia? Nie sztuka jest wszak wyczytać komuś coś, co karty pokazały, czy zdać relacje z tego, co się widzi w przyszłości, czy jakie przy nim tkwi paskudztwo w teraźniejszości. Nie sztuka nawet ubrać to w odpowiednie słowa, by nie urazić lub łagodnie przekazać gorzką prawdę.
Ale czy należy brać za to odpowiedzialność? Czy wystarczy powiedzieć, że to może być jedna z możliwości. Albo co się częściej zdarza, że wybór należy do nas, bo to wolna wola. Po co w końcu zawracać sobie głowę problemami innych. Powiedziało się co się wie, widzi, z kart czy snów czyta i wystarczy. Co kto z tą wiedzą zrobi to jego rzecz.
A może jednak dary takie jasnowidzenie, słyszenie, czucie narzędzia dywinacji, intuicja do pewnych rzeczy, to nie tylko misja i niesienie światełka potrzebującym ale też bardzo duża odpowiedzialność? I czasem trzeba pomyśleć, zastanowić się i przeanalizować konsekwencje swoich widzeń i rad, zanim poda się komuś pomocną dłoń. Tym bardziej, że nie można mieć całkowitej pewności, czy to co się właśnie zobaczyło, wyczytało, jest prawdą.
Gdzie więc kończy się granica odpowiedzialności, pomocy i doradzania tym, których los postawił na rozdrożach?

Komentarze

  1. Napisałaś coś takiego:
    "A może jednak dary takie jasnowidzenie, słyszenie, czucie narzędzia dywinacji, intuicja do pewnych rzeczy, to nie tylko misja i niesienie światełka potrzebującym ale też bardzo duża odpowiedzialność? "
    Dokładnie ! :-D
    Ja wykonuję badania laboratoryjne, Ty wykonujesz tez badania, ale mające ciut inny charakter :-)
    W tym wszystkim jest jedno wspólne: na podstawie wyników tych naszych badań ktoś podejmuje decyzje. I niech to będą dobre, właściwe decyzje.
    Masz rację: 100% odpowiedzialność.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz