Pamięci naszej, żałobnej...



Przełom października i listopada to czas wspomnień, refleksji. Czas przywołania tych, co odeszli. Lubię w ten czas spacery po starym cmentarzu w moim mieście. Właśnie on ma klimat refleksji.   
Śmierć jest wpisana w życie, jak wiatr i deszcz są wpisane w jesień. To cykl natury. Ale towarzyszy jej żałoba. Mówi się, że jest pięć etapów żałoby.
Pierwsza to szok i zaprzeczenie. - Analizując własne doświadczenia nie zawsze jest szok, czasem ta śmierć mniej lub bardziej jest spodziewana. Zaprzeczenie? Cóż, początkowo ma się wrażenie odrealnienia wszystkiego, trudno uwierzyć, że tego kogoś już nie ma i… Nie będzie. Nie będzie śmiechu, słów, zapachu. To zostało tylko w nas.
Bywa jednak, że śmierć kogoś bliskiego, dopada nas niespodziewanie. Wtedy trudniej jest przyjąć tę stratę. Szok jest większy, zaprzeczenie dłuższe.  
Ale, jak to powiedziała kiedyś, Barbara Falandysz, ból musi się wypalić.  Zanim to nastąpi często przechodzi się kolejne fazy. Dla mnie chyba najtrudniejsza była faza trzecia. Złości i buntu. To dziwny stan, kiedy człek wścieka się na ukochaną osobę, ze odeszła, ze zostawiła, że jej nie ma. Jakby to była jej wina. Reszta złości skierowana była na Boga. W tym wypadku konkretnego.
Jednak żałoba, żałobie nie równa. Inaczej ten bunt przechodziłam, kiedy nagle i niespodziewanie odszedł bliski przyjaciel, inaczej, kiedy odeszła babcia. Jej śmierci towarzyszyłam kilka tygodni, o tej pierwszej dowiedziałam się po fakcie. Ta druga była naturalną konsekwencją, ta pierwsza – nie w tym czasie.
Złość odpłynęła, został smutek i żal. Etap czwarty. Ten stan w podobny sposób pojawił się po obu śmieciach. Z bolesną siłą nadeszła świadomość nieodwracalności tego rozstania.
Na koniec przyszła akceptacja. Czy na pewno?  Rozmowy o tych śmierciach, jeśli są , są już spokojne, nie wywołują takich emocji, jak wcześniej. Nie mniej tęsknota wciąż jest, wspomnienia są ciągle żywe.  I wiele pytań, z gatunku tych, co by było gdyby. Pytań na zawsze bez odpowiedzi.
Została też gładkość, coraz bardziej wyblakłych, zdjęć, a także ogień znicza.
I ciężkie westchnienie, odliczające kolejny rok.
Uśmiecham się, odwracam i odchodzę starsza o kolejny krzyż na grobie.

Komentarze

  1. Też mam taki nastrój w tych dniach z tym, że moi bliscy już prawie wszyscy są po drugiej stronie i wierzę, że czekają na mnie i szykują dla mnie miejsce a czasem odwiedzają mnie tu gdzie jestem i wtedy czuje ich obecność bardzo wyraźnie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo oni są w naszych sercach i pamięci :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz