W pewnym północnym kraju, gdzie czas życia wyznaczały cztery pory roku, gdzie zimy były surowe, a lato gorące i zielone, mieszkała dziewczyna o imieniu Betula. Skórę miała jak śnieg białą, a włosy czarne jak zimowe noce. Mieszkała na skraju lasu w małej chatce nieopodal małego miasteczka, gdzie w każdy czwartek zjeżdżali mieszkańcy okolic na jarmark.
Betula była śliczna a do tego mądra i serce miała dobre. Każdemu chętnie pomagała, a ponieważ od dziecka uczyła się u babci szamanki, poznała też tajniki ziół, magii i uzdrawiania. I od rana do wieczora jeśli nie po lasach i łąkach ziół zbierała, to przyjmowała tych, co po radę do niej przychodzili. A ludzie do Betuli przychodzili często. A to po maść na swędzącą skórę, a to po krople dla dziecka by nie chorowały, a to po dobre słowo i radę. Zwłaszcza kobiety przychodziły do białolicej panny zostawiać ciężar swoich trosk. Bo jak nie mąż za często w gospodzie do kielicha zagląda, to dziecko zbyt rozrabia, albo to, które w łonie właśnie nosi dolegliwości przykre wywołuje. A Betulka cierpliwie słuchała, łzy razem z babą uroni, zioła na zdrowy pokarm w piersi poda, przytuli, w zwierciadło wody spojrzy i doradzi co zrobić.
Dzieci też się do niej chętnie tuliły i do matek z większą energią wracały, a do pomocy w gospodarstwie i zabawy skore.
A młodzi gospodarze z westchnieniem na nią spoglądali, bo Betulka śliczna i dobra, więc każdy taka by chciał na żonę. Ale jej serce jeszcze dla żadnego mocniej nie zabiło wciąż czekając.
Aż dnia pewnego przez leśny trakt grupa konnych z pobliskiego dworu jechała. Sam kasztelan z gośćmi z dalekiej północy na łowy się wybrał. I przy studni Betuli na popas stanęli.
Dziewczyna nie raz w kasztelani z pomocą uzdrowicielską bywała, ale tych gości nigdy nie spotkała. Silni jej się wydali i odważni. Zwłaszcza jeden z wojów, jasnowłosy Birk, rumieniec na jasnej twarzy wywołał. On też na piękną dziewczynę uwagę zwrócił.
Od tego czasu niemal każdego dnia przyjeżdżał do Betuli. Spacerowali po lesie, brodzili w pobliskim strumieniu, tańczyli na jarmarcznych zabawach, a ukradkiem kradli sobie pocałunki i snuli plany na wspólną przyszłość.
Jednak lato szybko minęło zakochanym a jesienią goście Kasztelana na Północ wracali. Birk obiecał jednak, że wiosną wróci po ukochaną.
Zima Betuli dłużyła się jak nigdy wcześniej, ale od pierwszych roztopów wypatrywła Birka niecierpliwie.
Jednak zamiast ukochanego leśnym traktem nadjechali kupcy z Północy przynosząc złe wieści. Z początkiem wiosny w grodzie Birka wybuchła epidemia gorączki. Wielu umierało, a choroba zabierała równo silnych wojów, jak i małe dzieci i wątłe kobiety.
Betula nie namyślała się wiele, spakowała szybko swoje zioła, kilka rzeczy na drogę i już gnała na Północ. Nieugięta i wytrwała jak tylko ona umiała.
Po 3 dniach zmęczona dotarła do grodu Birka. Wojownik leżał w gorączce, ale poznał ukochaną i poczuł jak siły mu wracają. A Betula nie tylko jego leczyła, ale i innych chorych. A gdy ktoś na jej rękach umierał, roniła łzy szczere a potem odprowadzała i jego duszę ku Słońcu.
Birk pod opieką narzeczonej pokonał gorączkę. I choć wciąż sil nabierał starał się pomagać Betuli. Razem wyrwali wielu ludzi z rąk choroby i przegonili jej Ducha daleko od grodu.
Gorączka jednak to Duch okrutny i mściwy. Nie minął miesiąc od kiedy ludzie w grodzie do zdrowia wracali, a Birk pojął za żonę śliczną Betulę, gdy nocą zakradł się pod dom nowożeńców. A był dużo silniejszy niż wcześniej, bo zabrał ze sobą swoich braci i siostry choroby.
- Odebrałaś mi moje żniwo. – Zasyczał budząc dziewczynę. A ponieważ Betula miała magię we krwi, usłyszała i zobaczyła Potężne Duchy. – Za to odbiorę ci radość. Do jesieni zabijemy wielu w tym grodzie. – Syczał uśmiechając się szyderczo.
Betula przeraziła się nie na żarty, ale też nie należała do kobiet, które się poddają.
- Jaka jest twoja cena za zostawienie tego grodu w spokoju? – Spytała cicho.
- Ty, Jasnolica, ciebie zabiorę, albo te dzieci.
Zadrżała Betula, a łzy wielkie zalśniły w jej oczach. Spojrzała na śpiącego Birka i aż jej się serce z żalu ścisnęło.
- Na łzy moje i magię moją przysięgniesz, że nie zabierzesz tu nikogo więcej? – Spytała
- Tak… - Powiedział po chwili niechętnie.
- Dobrze więc, zabierz mnie, a zostaw ten gród w spokoju, Ty i twoi bracia.
- Niech tak się stanie. – Duch dmuchnął w twarz Betuli, a ta osunęła się martwa obok Birka.
Straszna rozpacz i żal zapanowały w domu Birka i w grodzie. Ale miejscowy Kaplan od razu poznał co się stało i wraz z mieszkańcami grodu modły za spokój duszy dobrej Betluli wznosić zaczęli.
I stało się tak, że modły te usłyszała sama Bogini Życia, Matka Natura. Spojrzała na Ziemię i poznała co się stało. Zeszła do ludzi, którzy właśnie szykowali stos dla uzdrowicielki.
- Nie mogę wrócić jej życia, jakie prowadziła, bo oddała je za was. – Powiedziała do zebranych i Birka. - Mogę jednak dać jej magię i siłę, by dalej was chroniła i się wami opiekowała. Od teraz i na zawsze. – To mówiąc bogini złożyła pocałunek na czole Betuli. W tej samej chwili otoczyła ją jasność. Stos zaczął się rozpadać, powietrze wypełnił zapach świeżych ziół. Ciało Betuli uniosło się i otuliło jasnymi promieniami światła bielszego niż śnieg w słońcu.
- Birku – Bogini położyła dłoń na ramieniu pogrążonego w żałobie wojownika. – Twoja żona nosiła w sobie kiełkujący owoc waszej miłości. Da on początek Waszym dzieciom, które jak ich matka uzdrawiać będą, leczyć i chronić lud, który ukochała. Ty zaś odłóż miecz i wdziej białe szaty. Będziesz chronił swoje dzieci i przekazywał ich dary ludziom.
To mówiąc bogini rozpłynęła się w blasku. A tam gdzie wcześniej unosiło się ciało Betuli rosło teraz piękne drzewo. Korę miało białą jak skóra dziewczyny, znaczoną czarnymi plamami jak jej włosy. Liście zaś jej drobne były i zielone jak oczy uzdrowicielki.
Birk wtulił się w gładką korę i zapłakał, zaś drzewo także uroniło łzy.
Rok później w miejscu gdzie Betula zamieniła się w drzewo, Birk wraz z innymi kapłanami drzew dzianymi w biel zobaczyli, że ziemia wypuściła małe biało czarne pędy z zielonymi listkami.
Z czasem z tych właśnie drzew, które ludzie od imion Birka i Betuli nazwali brzozami, robiono zdrowotne mikstury. Pod tymi drzewami chroniono się przed urokami złych wiedźm, a gdy Duch choroby łamał dane Betul słowo, ludzie przybiegali do brzóz i potrząsali jej gałązkami i wołali: „Trząś mnie jak ja ciebie”. A wtedy brzozy przeganiały Ducha Choroby.
Osłabieni wtulają się w nią, jak kiedyś Birk, gdy łzy ronił za ukochaną, a wtedy siły i energia do życia im wracają.
Zaś szamani i uzdrowiciele nie raz nocą w blasku Księżyca widzą jak w gajach brzozowych tańczą lekko dziewczęta w biało czarnych sukienkach. I śmieją się. A między nimi jedna para się wybija ponad pozostałych tańczących. To dziewczyna o włosach czarnych i skórze białej, która tańczy w objęciach rosłego młodzieńca odzianego w białe szaty.
Szepcząca
popłakałam się....
OdpowiedzUsuńMnie się to przytrafiło pisząc tę baśń. One się jakoś same opowiadają, ja je spisuje tylko.
Usuń