Wilcze szepty - Yaquitti

Szamanka wracała z łąki do domu, niosąc w koszu bukiety ziół i kwiatów. Na rozstaju dróg ujrzała siedzącą postać. Cała szara, skulona i smutna. Ale wprawne oko Yaquitti ord razu poznało, że ta szarość to mgła utkana ze zwątpienia a nie smutków. Spod mgiełki widać jednak było kolorowe fatałaszki przetykane nicią słońca. Jednak postać była wyraźnie smutna.
- Co się stało? – Szamanka zagadnęła przysiadając obok|
- Czuję się odrzucona i niepotrzebna – Wyznała postać ocierając ukradkiem łzę
- Co sprawiło, ze tak się czujesz?
- Ludzie, którzy mnie nie chcieli. W miasteczku za lasem pewien człowiek zatrzasnął mi furtkę przed nosem, mówiąc, ze musi poszukać czterolistnej koniczynki. Inny przegonił precz z drogi, bo gonił kominiarza. A samotna pani nawet nie chciała dać się zaprosić na kawę, bo miała wizytę u wróżki. – Zakończyła wzdychając
- Pewnie często ci się to zdarza? – Bardziej stwierdziła, jak spytała szamanka.
- Bez przerwy. – Przyznała ze smutkiem.
- Niektórzy cię jednak zapraszają – Zauważyła Yaquitti
- To prawda . Ale ci, którzy otwierają mi swoje drzwi na oścież, zwykle nie potrzebują mojej pomocy.
- Potrzebują. Bo każdy potrzebuje Szczęścia. Tylko nie każdy ma dość odwagi by nie zamykać ci drzwi przed nosem. – Uśmiechnęła się do Szczęścia. – Spójrz. – Wskazała na chłopca, który nadbiegał drogą. Na skraju lasu potknął się i wywrócił kalecząc kolano.
- idź, on już teraz jest gotów chwycić Cię za rękę. – Po tych słowach Yaquitti wstała i otrzepawszy spódnice z kurzu ruszyła w stronę domu.
Szczęście podeszła do chłopca, który tymczasem podniósł się i starał nie zwracać uwagę na skaleczone kolano. Szczęście dała mu chustkę, którą owinął ranę.
- Jak się nazywasz? – Spytała chłopca.
- Krzysztof i wiesz, kiedyś będę wielkim żeglarzem. – Powiedział z przekonaniem
- Na pewno. – Uśmiechnęła się. – A może nawet odkryjesz nowy ląd.



Szepcząca
.........................................................
Autor obrazu: Marti McGinnis


Komentarze