Baśń o niewidomej Uitavie

W czasach gdy lód był znacznie większy i grubszy, a białe niedźwiedzie wędrowały aż do zielonej tundry, ludzie zaś dopiero uczyli się świata wokół, zdarzyło się, że zły duch Tornak, pozazdrościł im daru odczuwania życia. Jako duch pozbawiony był ciała, ale gdy się zakradał w pobliże ludzkich osad, słyszał jak mówili o głodzie i sytości, bólu i ukojeniu, namiętności i dotyku, zimnie i gorącu. Był pierworodnym dzieckiem Boga Kruka, więc miał dość wiedzy by się domyślić o czym mówili. Ale nie miał ciała, aby tego doświadczyć. Toteż złość straszliwa na ludzi go ogarnęła i postanowił ich zniszczyć. Nie chciał jednak sam się trudzić zniszczeniem ludzi. Postanowił skierować na nich gniew bogini morskich odmętów i świata podziemnego. Udał się więc do niej i skłamał, że ludzie nie chcą już czcić imienia Sedny, nie składają jej ofiar z szacunku ale z lęku przed nią. Nienawidzą jej za to, że ukryła przed nimi foki i ryby w ocenie, zamiast dać im je na lądzie, gdzie łatwiej było polować.
Tornak nie zdążył jeszcze wypowiedzieć wszystkich kłamstw, gdy bogini Sedna ogarnięta furią uleciała na powierzchnię wody i zaklęciem strasznym sprowadziła na ludzi gniew wszystkich żywiołów. Wody oceanu się podniosły, wicher i lód oszalałe wirowały niszcząc wszystko co spotkały.
Na szczęście inni bogowie w porę zobaczyli co się dzieje i zdołali powstrzymać żywioły i złość podziemnej bogini. Dzięki temu uchronili ludzi od całkowitej zagłady.
Niestety wielu w tedy życie straciło, a jeszcze więcej opłakiwało stratę swoich bliskich.
Był miedzy nimi też Angus, najlepszy myśliwy swej osady, któremu żywioły odebrały całą rodzinę, nawet wnuczkę Uitavę, która feralnego dnia bawiła się z bratem nad brzegiem morza.
Długo szukał śladów, nie tracąc nadziei, że ktoś z rodziny ocalał i dopiero po roku wrócił do osady. Wciąż uczył młodych myśliwych, ale nie miał już w sobie dawnej pasji i energii.
Tymczasem Uitava została wyrzucona przez fale na brzeg daleko od rodzinnego igloo. Była przemarznięta i mokra, a co gorsza ślepa. Ostatkiem sił wyczołgała się jednak z wody. Prawie zamarzła leżąc bez tchu na lodzie, ale wówczas zjawiła się biała niedźwiedzica Tuja i ogrzała dziewczynkę swoim ciałem. Czuwała też nad jej snem.
Rankiem Uitava zbudziła się ciepła i sucha. Mimo, że nie widziała świata wokół, postanowiła odnaleźć drogę do domu. Ruszyła odważnie przed siebie, za towarzyszkę mając tylko Tuję.
Szły długo przez lodowe pustkowie, aż po wielu dniach wędrówki dotarły do małego igloo.
Uitava weszła d środka. Od razu zrozumiała, że nie jest to zwykłe igloo, gdyż echo jej głosu niosło się daleko i mocno.
Oczami białej niedźwiedzicy zobaczyła, że jest w jaskini. Dużej i piękniej. Jej ściany zdawały się być lodem skrywającym najpiękniejsze polarne zorze, te z samego początku świata.
- Witaj w moim domu. Jestem Inuksuk , – Odezwał się mężczyzna o skórze zabarwionej odcieniem błękitu i połyskującej w nieznanym świetle. Wydawał się być dojrzały i tylko oczy zdradzały, że widział początek wszystkiego.
- Witaj. Jestem Uitava. – Dziewczynka opowiedziała mu o tym co ją spotkało.
- Twój dom jest daleko, a ty jesteś jeszcze pustym naczyniem. Zginiesz przy pierwszej śnieżnej burzy. Dlatego na razie zostań u mnie, nabierz sił i wypełnij siebie. Wtedy wyruszysz w drogę do domu. – Inuksuk podał dziewczynie wody z miseczki o połyskliwym błękitnym zabarwieniu. Była to woda czysta i ożywcza, dająca ukojenie i siłę.
Uitava zamieszkała z Inuksukiem w jaskini wypełnionej polarną zorzą. Uczyła się tego, co chciał jej przekazać, a była to często wiedza inna, niż ta, którą znała z baśni własnego ludu, bo sięgała głębiej w świat duchów i bogów. W zamian za opiekę i naukę dbała o porządek w domu Inuksuka, gotowała i cerowała odzienie. Czasem wychodziła też na przechadzki z białą niedźwiedzicą i uczyła się dokładniej oglądać świat jej oczami.
Minęło kilka lat. Jej spojrzenie nie było już białe i puste lecz nabrało blasku polarnej zorzy. I choć oczy wciąż nie widziały, ona potrafiła wejrzeć w głębię duszy i serca innych.
Wówczas to, jej opiekun uznał, że nadszedł czas by wróciła do domu. Zaopatrzył ją w prowiant i ciepły anorak na drogę i dał swoje błogosławieństwo.
- Gdy będziesz potrzebowała mojej rady, będę obok. – Powiedział na pożegnanie, wkładając w jej dłoń mały, połyskliwy kamień.
Po wielu dniach wędrówki Uitava dotarła wreszcie do swojego ludu. Tuja odprowadziła ją aż do ostatniego z kamiennych strażników i pożegnawszy dziewczynę zniknęła na lodowym pustkowiu.
Za to stary Angus nie mógł się nacieszyć z powrotu wnuczki i odzyskał dawną pasję.
Uitava na powrót zamieszkała między swoimi, a ponieważ będąc ślepą widziała to, co ukryte było przed innymi, pomagała odnajdywać siłę i zdrowie potrzebującym.
Jednak zły duch Tornak nie zapomniał o swej nienawiści do ludzi i znalazł nowy sposób by im szkodzić. Uprowadził i uwięził córkę króla fok, a winę zrzucił na ludzi. Gniew straszny zawładną sercem króla. Udał się ze skargą do Pana Mórz, a ten nakazał wszelkim morskim stworzeniom schować się głęboko pod lodem.
Ludziom znowu zaczął głód w oczy spoglądać, Sieci rybaków opustoszały, a myśliwym brakowało zwierzyny, na którą mogliby zapolować.
Uitava przejrzała intrygę Tornaka.
- Jeden z mężczyzn musi odszukać córkę króla fok i ją uwolnić. Inaczej śmierć głodowa nam wszystkim grozi. – Powiedziała na zebraniu Starszyzny.
Nikt jednak nie kwapił się wyruszyć w tak daleką i niebezpieczną drogę. Jeden tylko, młody myśliwy Amarok. Bał się on tak samo jak inni, ale młodzieńcze serce biło też dla Uitavy, więc postanowił pokazać jej swą wartość.
Dziewczyna na drogę dała mu błękitny kamień.
- Gdy ci odwagi zabraknie, zaciśnij na nim pięść, a nic strasznym ci się nie wyda. Ochroni cię też i szczęście przyniesie. – Powiedziała mu na pożegnanie.
Amarok wyruszył w drogę. Po wielu trudach i przygodach udało mu się dotrzeć aż do skalistych klifów, gdzie zły duch uwięził córkę króla fok. Tornak właśnie opuszczał kryjówkę i myśliwy mógł go dokładnie zobaczyć. Serce skuł mu lód strachu, widząc jak odrażającym i wielkim jest ten zły duch. Już miał zawrócić, gdy poczuł ożywczą siłę z kamienia od Uitavy. Nowa moc i odwaga wstąpiły w niego i ruszył dziarsko do jaskini. Od razu usłyszał szloch córki króla fok. Poszedł za jej głosem i uwolnił ją.
Potem bez przeszkód wrócił do domu. Córka króla fok opowiedziała ojcu prawdę i ludzie oraz mieszkańcy morza znowu żyli w pierwotnej równowadze.
- Gdyby nie kamień, który mi dałaś, nigdy by mi się nie udało. To on dał mi siłę i moc. – Przyznał Amarok Uitavie, gdy wziął ją już do swego igloo jako żonę.
- Sądzisz, że sprawił to kamień? – Spytała z uśmiechem.
Amarok sięgnął do skórzanej sakwy, lecz kamień niczym lód stopił się w jego dłoniach.
- Odwaga i siła jest w tobie, mój mężu. Nie w kamieniu. – Powiedziała, a jej niewidome oczy nigdy jeszcze nie miały tak intensywnego błękitu w sobie.
Amarok przytulił mocno żonę.
Tornak jeszcze czasem niepokoił ludzi, ale oni nauczyli się już chronić przed jego gniewem. Uitava do końca swoich dni wspierała męża i swoje plemię, widząc to co ukryte. Czasem tylko znikała na samotną wędrówkę, w której towarzyszyła jej Tuja.
Kiedy zaś ta odeszła do krainy przodków, Uitava poczuła, że i jej dni się wypełniają.
Pochowano ją na brzegu morza w lodowej grocie. A gdy długa noc się skończyła i znowu zaczęło królować słońce, ludzie ujrzeli, że tam, gdzie spoczęła Uitava lód stał się gładki i twardy jak skała, nie topił się też w słońcu, ale promieniował blaskiem polarnej zorzy.
Do dziś ludzie szukają w nim siły i ochrony, a także równowagi i jasności myśli.

Agnieszka Cupak
.
Obraz: Susan Seddona Boulet

Komentarze

Prześlij komentarz