Czakralne absurdy



[Ten tekst jest nieco sarkastyczny, nie mniej nie ma na celu obrażanie kogokolwiek, a jedynie jest efektem pewnych obserwacji i doświadczeń własnych i jest w pełni subiektywny]
Od dłuższego czasu w świecie tak zwanej duchowości i ezoteryki każdy przynależny do tego światka pracuje z czakrami. A praca ta najczęściej polega na otwieraniu tychże, tudzież analizowaniu blokad, zamknięć i otwarć w powyższych. I w sumie nie byłoby w tym nic takiego, gdyby nie fakt, że nie wszystko czakrami da się wyjaśnić, a nieumiejętna praca z nimi może doprowadzić do kłopotów.
Zacznijmy może od sprawdzenia co kryje się pod tym tajemniczym pojęciem czakry.
Czakry to najogólniej mówiąc, wirujące punkty energetyczne w ciele człowieka. Swoją nazwę wzięły z sanskrytu i oznaczają koło lub okrąg. I podobno każda istota żywa (także nasza planeta) ma 7 takich głównych czakr i wiele mniejszych punktów i kanałów energetycznych (meridian). Czy na pewno? I tu pojawia się pierwszy stopień schodów do czakralnego widzenia świata. Bo jak się okazuje, te siedem głównych czakr to system hinduski, oraz związany z buddyzmem tantrycznym., Stąd dopiero został zapożyczony np. do metody uzdrawiania Reiki, a także do licznych systemów New age i ezoteryki. I tu właśnie rozpoczęła się ich kariera i… rozwój. Bo na bazie elementów filozofii i religii oraz wierzeń, które dotarły do nas ze wschodu i… z tradycji rodzimowierczych, powstały liczne szkoły ezoteryczno duchowe, systemy duchowe, metody uzdrawiania i bogowie wiedzą co jeszcze. Siedem czakr nie wystarczało już, więc stopniowo zwiększała się ich liczba. Najpierw nieśmiało pojawiła się ósma czakra znacznie wyzej nad nami, następnie w metodzie uzdrawiania pranicznego było ich już 11, a w końcu pojawiły się już teorie o istnieniu nieskończonej liczby czakr nad i pod nami ustawionymi w swoisty słup łączący nas… Z czymś. Nie trudno dostrzec w tym element szamańskiej axis mundi, ale o tym raczej systemy milczą lub napomykają między wierszami.
Axis mundi w szamanizmie to nic innego jak oś świata, rodzaj promienia łączącego nas z trzema światami, dolnym, środkowym i górnym. I tu ciekawostka, szamanizm tradycyjny nie korzysta z pojęcia czakr a własnie axis mundi. Toteż wszelkie szamańskie otwieranie czakr i ich oczyszczanie to zwyczajny chwyt marketingowy dla ludzi zachodu, spragnionych odbudowania dawno przeciętych, by nie rzec podciętych, korzeni z naturą.
Kolejnym absurdem jest wprowadzenie czakr do systemu Reiki. Dlaczego tak uważam? Otóż, system Reiki to metoda wywodząca się z Japonii a tam pojęcie czakr nie istniało. Mamy za to punkty energetyczne Hara i jest ich trzy.
Oczywiście korzystanie z pojęcia czakr w różnych systemach uzdrawiania nie jest niczym złym i często bardzo wygodnym, nie mniej warto przy okazji wyjaśnić, że np. w Reiki mieliśmy Hara, ale możemy też korzystać z czakr.
Na pewno będziemy wówczas bliżej prawdy.
Kolejny absurd to otwieranie trzeciego oka. I tu już mogą pojawić się kłopoty. Wielu, zwłaszcza młodych ludzi, bardzo chce zaglądać za zasłonę światów, a kolejnym pojęciem wschodu, dobrze już u nas zadomowionym jest właśnie trzecie oko. Otwarcie go umożliwia podobno widzenie światów subtelnych, aur, duchów, aniołów, prawd i ogólnie czyni jasnowidzących nawet oświeconymi. Internet pełen jest też przepisów na metody otwierania tegoż oka. Często jednak zapomina się, że idąc czakralnym tropem, trzecie oko to nic innego jak szósta czakra, zwana przez Hindusów Adjana i ukazywana rysunkiem lotosu o 96 płatkach. A jako jedna z siedmiu (ponieważ to najpopularniejszy system, więc już się tymi siedmioma posługiwać będę) połączona jest z pozostałymi. I co z tego ktoś spyta? Ano to, że gdy skupimy się na jednym miejscu energii w nas, to niezależnie czy nazwiemy to axis mundi, Hara czy czakrą, nadmiernie pobudzone może doprowadzić do zachwiania równowagi w nas. Jeśli ktoś chce pracować z czakrami to z każdą, po kolei i po równo, a nie tylko z jedną, bo ktoś chce zaglądać tam gdzie inni nie widzą. Bo aby tam zaglądać nie wystarczy widzieć (a można i bez otwierania trzeciego oka), trzeba być na to gotowym i być w równowadze.
Kolejnym, według mnie absurdalnym, pojęciem związanym z czakrami jest ich otwieranie. Zważywszy na to, czym podobno czakry są, nie da się ich zamknąć, a więc nie da się ich też otworzyć. Zresztą czym? Otwieraczem? Kluczem? Wytrychem?
Zakładając, że czakry faktycznie istnieją, są przede wszystkim punktami wymiany energii między nami a światem zewnętrznym. Mogą być  owszem, zaśmiecone niskimi energiami, wynikającymi np. z niskich emocji, ale nie są zamknięte. Wciąż wirują, wciąż wymieniają energię z otoczeniem. I jeśli już ktoś tu im szkodzi to my sami. Tak, więc to nie brudna czakra podstawy wywołuje lęki, agresje, uzależnienia, ale to nasze leki, agresje i uzależnienia zabrudzają ją energetycznie.
I nie trzeba ich w żaden sposób czyścić czy otwierać, bo zdrowe i świadome podejście do życia, a w trudniejszych przypadkach, dobra praca terapeutyczna lub coachingowa, skutecznie usunie z nas blokady i złogi energetyczne oraz wyrówna pracę naszych energetycznych punktów, niezależnie od tego jak je widzimy, czujemy czy nazwiemy.
Na koniec kolejny, moim zdaniem absurd, czyli  doenergetyzowanie czakr kryształami w odpowiednich kolorach.  Przyjęła się bowiem, ze każda czakra ma inny kolor energii więc kamień w danym odcieniu może wspomóc rozwinięcie, pobudzenie czy otworzenie właśnie, danej czakry. W sklepach można nawet kupić specjalne zestawy z siedmioma kamieniami w różnych kolorach. Tyle, że kamienie są różne i naprawdę działają rozmaicie, więc nieznajomość tego, co niesie ze sobą energia kamieni czasem może zaszkodzić. Pomijam już fakt, że samo układanie kamieni na czakrach niczego nie zmieni, jeśli nie dzie za tym praca własna, ze starymi wzorcami, słabościami, lękami.
Zatem nie dajmy się zwariować. Nasze czakry (lub inne punkty/osie energii) to coś naturalnego, a nie elementy do otwierania, okładania kamieniami, choćby i szlachetnymi. Dbając o zdrowie fizyczne, o równowagę emocjonalną w nas, życie w zgodzie ze sobą i bycie świadomym siebie i świata, jest wystarczające do zachowania higieny w czakrach.
 .......................................
Grafika znaleziona w sieci, niestety nie znam autora.

Komentarze

  1. Bardzo bliskie są mi Twoje słowa. Wiedza z książek to osobiste postrzeganie autora. Wystarczy słuchać siebie. Intuicji. Ciała. Wystarczy zdobywać własną mądrość, popartą doświadczeniami

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak nadmienię aby uściślić, iż Hara jest tylko "jedna", to region podbrzusza. Trzy mamy Tan'tieny, czyli centra energetyczne związane ściśle z praktykami taoistycznymi :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, masz rację. Moja pomyłka :) Dziękuję za uważność :)

      Usuń

Prześlij komentarz