W czasach kiedy na świecie więcej było lasów niż ludzi, u podnóża Wilczych Gór założył osadę pewien myśliwy. Najpierw zbudował dom nad strumieniem, potem znalazł żonę, a gdy ta urodziła mu synów, zaczął ściągać do osady ludzi, by w przyszłości jego dzieci nie musiały daleko żon szukać. Miejsce było dobre do zamieszkania. Lasy obfitowały w zwierzynę, góry dawały oparcie, a łąki i pola dostarczały zbóż na chleb i ziół dla zdrowia.
Toteż ludzie chętnie osiedlili się w tym miejscu. Z czasem myśliwy wzbogacił się i rozbudował swój dom, a gdy minęły trzy pokolenia jego potomek został obwołany wodzem nowego grodu, który w tym czasie rozrósł się już i wzbogacił.
Toteż ludzie chętnie osiedlili się w tym miejscu. Z czasem myśliwy wzbogacił się i rozbudował swój dom, a gdy minęły trzy pokolenia jego potomek został obwołany wodzem nowego grodu, który w tym czasie rozrósł się już i wzbogacił.
Ludziom żyło się dostatnio i tylko gdy zima przychodziła zaciskali mocniej pasa. Bo Wilcze Góry nie przez przypadek nosiły swoją nazwę. Królami tych ziem była bowiem potężna wataha wilków. To one pilnowały prawa na swoim terytorium. Póki zaś ludzie prawa te respektowali, póty i wilki tolerowały ich w swoich górach.
Wiedział o tym stary myśliwy, oraz jego dzieci, ale dostatnie życie i bogactwo potrafią zostawić piętno na człowieku. Nowy wódz, gdy tylko utwierdził się w swej władzy, zapragnął pomnażać swoje dobra za wszelką ceną. Oślepił go blask złota, które nie dawało mu niczego poza zbędnymi zachciankami. Zaczął więc łamać prawo Wilczych Gór. Jego poddani polowali nie tylko dla zaspokojenia głodu ale dla skór i trofeów. Przetrzebiali stada jeleni, dzików i saren, a nawet wilków. Zabierali tylko skóry, które sprzedawali przyjezdnym kupcom. Zaczęli też karczować i wypalać lasy, płosząc zwierzynę. A wszystko po to by wódz oraz członkowie jego drużyny i bogatsi mieszkańcy mogli rozbudowywać swoje domy. Olbrzymie izby i pokoje zapełniano złotem, zdobnymi szatami i zbędnymi ale drogimi przedmiotami.
Babcia wodza, mądra Vanhusa ostrzegała wnuka przed takim postępowaniem, ale on tylko się śmiał. Nie szanował ani Starszyzny, ani praw ustanowionych z dawien dawna przez pierwszych łowców. Nie szanował też Duchów, którym zaprzestał składania ofiar.
Tak bardzo zaślepiło go złoto, że pewnego dnia oznajmił, że nikt, nawet jego rodzina, nie będzie mu mówić co jest słuszne a co nie i wygnał Vanhusę ze swego dworu. Sam obwołał się Kniaziem i z wodza powoli stawał się tyranem.
W tym czasie żona powiła mu dziecko, lecz nie był to upragniony syn, a córka. Kniaź wygnał zatem także żonę, ale córkę zostawił i oddał pod opiekę piastunek.
Duchy jednak przestały mu sprzyjać i mimo iż kniaź wziął sobie aż trzy żony, nie doczekał się więcej potomków. Została mu tylko córka Nanta, czysta i świeża jak strumienie, od których wzięła imię.
Nanta rosła na urodziwą pannę, ciekawa świata całymi dniami uganiała się po okolicznych łąkach i polach. Odwiedzała też babkę Vanhusę i od niej uczyła się wszystkiego o prawie oraz o świecie Duchów i Ludzi. Czasem razem z babcią chodziła też po górach i zbierała kości zwierząt do wielkiego worka. Potem przynosiła je do górskiej groty, którą pokazała jej babcia.
A potem obie składały kości w szkielety zabitych dla skór zwierząt. Gdy te były już złożone, Vanhusa zaczynała śpiewać. A Nanta patrzyła jak wraz z tym śpiewem kości oblekają się w ciało i obrastają futrem. A gdy pieśń Vanhusy dobiegała końca zwierzęta umykały do lasu.
Nikt poza babcią i córką nie wiedział o tym co robiły. Kniaź nie interesował się córką poza tym co było konieczne, więc nawet nie domyślał się czego Nanta uczy się od Vanhusy.
A Nanta zaczynała uczyć się śpiewu.
Pewnego zimowego poranka, gdy Nanta biegła do leśnej chaty Vanhusy jej szlak przeciął się ze szlakiem wilka. Dziewczyna od razu poznała, że był to wilk inny niż wszystkie. Znała ślady wilczych łap, te jednak były znacznie większe, dobrze w śniegu odbite. I były pojedyncze.
Od tego dnia często widywała te ślady, choć czasem trop nagle zanikał. Wtedy jednak czuła na sobie uważne spojrzenie. I słyszała delikatny szept, niczym powiew wiatru. Czasem przynosił cichy pomruk, czasem tylko tchnienie. Ale zawsze jakąś radę. Toteż dziewczyna zaczęła szukać rady i wiedzy w tym wilczym szepcie.
I wciąż zbierała kości by pomagać babce śpiewem oblekać je w ciała.
Zauważyła też, że coraz więcej kości należy do wilków, a ich samych było w Górach coraz mniej. I to właśnie jej śpiew, nie Vanhusy, przywracał wilki do lasu.
Pod koniec zimy dziewczyna weszła w wiek, gdy można ją było wydać za maż. Kniaź, który wciąż nie doczekał męskiego potomka, postanowił wydać córkę za mąż za kogoś, kto stanie się jego następcą.
Wielu kawalerów rozpoczęło swoje starania o rękę pięknej kniaziówny a przede wszystkim o jej wiano. Próżno dziewczyna łzy wylewała i ojca błagała, by pozwolił samej jej męża wybrać. Okrutny kniaź pozostał głuchy na jej płacz a nawet groził jej, gdy się sprzeciwiała jego woli. Jedyną pociechę znajdowała tylko w lesie.
Tam też skarżyła się na swój los, gdy tylko ujrzała ślady wilka. Więcej jeszcze kości zbierała i więcej śpiewała.
- Babciu – Powiedziała pewnego dnia. – A gdybym tak nie wróciła do dworu i została tutaj z Tobą?
- Twój ojciec siłą by cię sprowadził, dziecko. – Wzdychała ze smutkiem Vanhusa. Sama już była bardzo stara i zmęczona, czuła też, że jej dni się wypełniają. Postanowiła jednak spróbować po raz ostatni przemówić wnukowi do rozsądku.
- Zaklinam Cię na pamięć o swoich przodkach i na Prawo Przymierza Łowców i Wilków, zaniechaj zabijania, bierz z lasu tylko tyle by głód zaspokoić. Córkę wydaj za mądrego dziedzica a nie pachołka na twoją służbę.
- Precz do lasu starucho! Nie będziesz mi mówić co mam robić, rozejrzyj się i zobacz co osiągnąłem, bez Twoich rad! Bez twoich Duchów i praw ustanowionych przez głupców, którzy nie umieli pomnażać swoich dóbr. Nantę wydam za Hazera, syna bogatych kupców. Już zdecydowałem. Jest on do mnie podobny i mojego mienia na zmarnowanie nie puści. Jak trzeba będzie złoto ziemi wyrwać, wyrwie, choćby lasy miał spalić i strumienie zawracać!
Na te słowa Nanta zapłakała, gdyż poznała już Hazera, mężczyznę chciwego i okrutnego, niemal dwa razy od niej starszego.
- Zatem niech wola Duchów się wypełni! – Vanhusa uniosła swój starczy kostur wysoko, a głos jej nagle stał się silny i dźwięczny. Z podwórza zaś dobiegło przeciągłe wycie, które napawało lękiem.
- Nie boję się Twoich sztuczek starucho! – Krzyknął kniaź i kazał pochwycić Vanhusę. Woje jednak pochwycili tylko szatę, a staruszka jakby się w powietrzu rozpłynęła i tylko śmiech cichy do serc dotarł, niczym wilczy szept, zwiastujący nadejście Prawa.
Kniaź zaklął głośno ale nie chciał przyznać się do porażki i zarządził, że Nanta zostanie żoną Hazera następnego dnia w południe.
Zrozpaczona dziewczyna chcąc nie chcąc musiała się poddać woli ojca.
Orszak weselny ruszył w stronę chramu. Kniaź prowadził córkę, obok szedł Hazer z kapłanem. Za nimi podążali w ciszy, nie wskazującej na weselne gody, mieszkańcy grodu. Nagle jednak dał się słyszeć złowrogi warkot i drogę weselnikom zagrodził olbrzymi wilk.
- Złamałeś prawo, człowieku, dlatego czas twoich rządów dobiegł końca. – Ku zdumieniu wszystkich wilk przemówił ludzkim głosem. – Jedynie ci, którzy przestrzegają Przymierza Łowców i Wilków mogą pozostać na tej ziemi. Ta, która śpiewa stanie się moją częścią i przekaże mi władzę swego ojca. – To powiedziawszy Wilk skoczył i pochwycił Nantę unosząc ją w głąb lasu. Kniaziówna słyszała krzyk tych, którym władcy lasu wymierzali sprawiedliwość.
Wilk zaniósł ją na odległą polanę w głębi lasu. Tam ujrzała jak zmienia postać, by po chwili przybrać ludzki kształt.
- Jestem Vepar, Pan Wilczych Gór i władca tej ziemi. To ze mną twoi przodkowie zawarli Przymierze i ustanowili prawa. – Powiedział niskim głosem, w którym słychać było.
Nanta mimo drżenia pokłoniła się przed nim.
- Niech się zatem wypełni wola Duchów a Prawo powróci na te ziemie. – Powiedziała cicho.
Tak się też stało. Vepar uczynił Nantę swą waderą, dał jej moc przemiany człowieka w wilka i wilka w człowieka. Wspólnie przemierzali góry i knieje, pilnowali warunków przymierza łowców i wilków. A nocami gdy Vepar śpiewał ze swymi braćmi pieśń dla Księżyca, Nanta w górskich jaskiniach składała kości wilków w całość i przywracała je śpiewem do życia.
Piękna opowieść.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję i zapraszam do poczytania innych moich baśni :)
UsuńCzarująca, mądra opowieść:) Uwielbiam baśnie, największe prawdy ubrane w proste słowa...
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję. Mam podobne zdanie o baśniach i cieszę się, ze i moje się spodobały. Zapraszam do poczytania pozostałych.
OdpowiedzUsuń