BAŚŃ O MYŚLIWYM W NIEDŹWIEDZIM FUTRZE

W czasach gdy świątynnymi kopułami były korony drzew, a ołtarzami ofiarnymi kamienne głazy, kraj na skraju puszczy zamieszkiwał lud, nazywający siebie Ukrytym, gdyż w cieniu wielkich drzew swe osiedla zakładał.
Z ludu tego wywodzili się silni wojownicy, potężni książęta, a także mądrzy kapłani. Bardowie snuli o nich piękne pieśni, które usłyszeć można było wieczorami przy ogniu.
W tym czasie, w jednym z większych grodów tego Księstwa Ukrytego Ludu, władzę po ojcu przejął najmłodszy z jego synów, zwany Erinem. Nie był on wielkim wojownikiem, ani mędrcem ale sprytu mu nie brakowało. Toteż podstępem pozbył się swoich starszych braci, a siostry wydał za mąż za zwykłych rzemieślników, którzy nie mieli ambicji do władania grodem. W ten właśnie sposób został niepodzielnym władcą grodu. Wkrótce pojął też za żonę piękną Kiannę z klanu Niedźwiedzia. Pannę o jasnym obliczu i włosach w kolorze miodu.
Bogowie jednak odmówili podstępnemu władcy przychylności i mimo, iż lata upływały, Kianna nie dała Erinowi dzieci. Nikt nie umiał zaradzić w jego kłopocie.


Pewnego dnia jednak do grodu zawitał wędrowny kapłan z kasty filidów. W zamian za nocleg i ciepłą strawę obiecał Erinowi pomoc.
Erin zgodził się i nocą wraz z kapłanem udał się w głąb puszczy. Tam na polanie, przy ofiarnym stole czekał na nich rosły mężczyzna w myśliwskim stroju, okryty płaszczem z niedźwiedziego futra. Kapłan przedstawił go władcy grodu, jako potężnego czarownika. Przedstawił też kłopot Erina.
Myśliwy dumał chwilę, wpatrując się w srebrzysty księżyc, potem zmierzył Erina uważnym spojrzeniem i w końcu rzekł.
- Jestem gotów ci pomóc, ale cena będzie wysoka.
- Zapłacę… - Zaczął Erin, lecz myśliwy przerwał mu gestem.
- Sprawię, że twoja żona powije dwoje dzieci. Pierworodne będzie silne i da początek nowej dynastii. Drugie… Drugie będzie zapłatą za moją pomoc. Przyjdę po nie gdy Wiosenne słońce zbudzi się po raz osiemnasty od dnia narodzin dzieci. Jeśli ta cena ci odpowiada, powiem co masz zrobić.
Erin nie wahał się ani chwili i przysiągł dopełnić przymierza, gdy czas nastanie.
- Skoro tak… W najbliższy Nów przyjdziesz tu ze swoją panią, złożycie ofiarę z Tura na kamiennym ołtarzu. Potem natrzecie ciała wonnościami i wypijecie puchar wina, które tu dla was zostawię. Dodacie do niego dwie kroplę eliksiru. – To mówiąc wręczył Erinowi maleńki flakonik z bursztynowym, jak jego oczy płynem. – Pamiętaj, tylko dwie krople. Potem weź swoją żonę do łoża z mchu, na tej polanie. I nie wypuszczaj jej z objęć póki słońce się nie zbudzi.
Po tych słowach myśliwy odwrócił się i zniknął w puszczy. Tylko kroki jego stały się cięższe, niczym kroki niedźwiedzia, a i ryk, jaki wzniósł się ku gwiazdom, wskazywał na bliska obecność tego władcy lasów. Toteż Erin szybko wrócił do grodu, niecierpliwie czekając nowiu. A gdy ten nadszedł wypełnił wszystko jak myśliwy nakazał. Wkrótce też okazało się, że piękna Kianna jest przy nadziei.
Erin niecierpliwie czekał rozwiązania ciąży, by mów się nacieszyć pierworodnym synem.
Jednak noc rozwiązania była długa i okupiona życiem Kianny, która nad ranem odeszła do Krainy Przodków. Jednak okrutny Erin bardziej przejął się tym, że pierwsza na świecie pojawiła się dziewczynka, a dopiero potem jej brat, niż śmiercią żony. Pod groźbą śmierci zakazał wspominać o tym akuszerce i o świecie ogłosił światu narodziny syna Arnora i córki Arnai oraz, że pierworodnym i jego następcą jest syn Arnor.
Dzieci dorastały pod opieką piastunek. Zwłaszcza chorowity i słaby Arnor był rozpieszczany na każdym kroku. A dla Erina był oczkiem w głowie. Córce zapewnił opiekę i edukację, ale nie okazywał większych uczuć i nie interesował się nią prawie wcale. Nie miał wobec niej żadnych planów i wiedział, że pewnego dnia odda ją myśliwemu. A co ten z nią uczyni niewiele go obchodziło. Cały swój wysiłek poświęcił synowi, który choć wątły, to jednak szkolony był i do miecza i do ksiąg.
Jednak rozpieszczany młody panicz bardziej skupiał się na zabawach a w starszym wieku na rozpustach i pijaństwie, niż na nauce. Z rozpieszczanego chłopca powoli stał się krnąbrnym i równie jak ojciec chciwym młodzieńcem.
Za to Arnai była przeciwieństwem brata. Nigdy nie chorowała, rosła silna, uczyła się chętnie i pilnie. Po matce też odziedziczyła piękno i z wiekiem trudno było znaleźć ładniejszą dziewczynę w grodzie. Jednak pozbawiona uczuć ojca i większego zainteresowania piastunek, sama organizowała sobie czas. A ten najchętniej spędzała w pobliskiej puszczy. Godzinami potrafiła biegać po lesie, śmiać się i tańczyć na polanach. Odkryła tam, że potrafi zaglądać poza zasłony światów, toteż pełniej dostrzegała tych, co przynależni byli do sfery Duchów. Od nich też uczyła się Prawa, oraz wielu pożytecznych rzeczy. Wieczorami gdy wbiegała do dworu ojca miała oczy pełne blasku, roześmiane, a w warkoczach wplątane liście i igliwia. A gdy dwórki nazywały ją dzikuską, śmiała się tylko.
Tak minęły kolejne lata, słońce umierało w czas krótkich nocy i rodziło się, gdy śniegi topniały. Erin starzał się i powoli tracił siły, jednak był spokojny, gdyż pamiętał o przepowiedni myśliwego. A ponieważ nawet on zaczął wierzyć w swoje kłamstwa, patrzył na Arnora, jak na pierworodne dziecię.
Pewnego wieczoru, gdy na świecie rozszalała się pierwsza wiosenna burza, a mieszkańcy dworu zebrali się w sali biesiadnej przy kominku, by posłuchać pieśni bardów, przeszłość upomniała się o zapłatę. Drzwi komnaty otworzyły się z hukiem i pojawił się w nich rosły mężczyzna. Zebrani ujrzeli, że jego cień na podłodze ułożył się w kształt olbrzymiego niedźwiedzia.
- O świcie chcę swojej zapłaty. Będę czekał przy kamieniu, który spłynął krwią tura. – Odezwał się niskim głosem i zaraz zniknął.
Erin szybko uciszył zebranych, a potem nakazał córce by poszła z nim do puszczy.
- Znasz ją jak nikt inny, pomożesz mi bym nie zgubił drogi. – Skłamał. Arnai, zawsze skora innym do pomocy, nie podejrzewając niczego ruszyła z ojcem w głąb lasu.
O świcie dotarli do leśnej polany. Czekał tam myśliwy w płaszczu z niedźwiedziej skóry. Uważnie przyjrzał się dziewczynie, a potem zwrócił się do jej ojca.
- Dzika jest, jak magia, którą w sobie nosi. – Powiedział bardziej do siebie. – Jesteś pewien swego wyboru? – Tym razem Erin miał wrażenie, że spojrzenie myśliwego dociera wprost do serca, ale nie zamierzał pozwolić by kobieta, choćby i jego córka przejęła jego dziedzictwo. Tylko syn mógł zachować nazwisko klanu i przedłużyć jego ród.
- Tak, jestem pewien. – Powiedział stanowczo i popchnął zdumioną Arnai wprost pod nogi myśliwego.
- Ojcze!
- Milcz, dziewczyno! Prawem dawnego przymierza, od teraz należysz do tego człowieka.
- Ale ojcze, to nie jest…
- Dość! A z tobą… - Zwrócił się do myśliwego, - jestem kwita.
- Nie jesteś już moim dłużnikiem. – Potwierdził spokojnie.
Erin nie odwracając się za siebie pośpiesznie opuścił polanę zostawiając córkę z myśliwym.
Dziewczyna jeszcze dobrą chwilę trwała w odrętwieniu, w końcu jednak otrząsnęła się i powoli wstała. Odważyła się spojrzeć w twarz myśliwego.
- Jesteś Arther, Władca Puszczy? – Bardziej stwierdziła, niż spytała.
Skinął jej nieznacznie głową, na co Arnai ukłoniła mu się, jak nakazywało leśne prawo.
W tej samej chwili myśliwy zamienił się w olbrzymiego niedźwiedzia. Pochwycił dziewczynę na swój grzbiet i ruszył do lasu, wprost do swej jaskini.
- Nie bój się mnie, Córko Puszczy. – Odezwał się ludzkim głosem. Krzywda cię w moim królestwie nie spotka. Ale do grodu ojca nie wrócisz.
- Nigdy nie był mi prawdziwym domem. – Powiedziała głucho. Zdrada ojca bolała ją bardziej niż świadomość, dlaczego nigdy nie okazywał jej uczuć i zainteresowania.
- Ale to miejsce może się nim stać. – Arther znów przybrał postać mężczyzny. Wyczuwała w nim dzikość niedźwiedzia, którego siłę w sobie nosił, jak i magię przynależną Duchom Puszczy. Spróbowała się lekko uśmiechnąć do niego, a potem zatańczyła dla niego na łące, tym samym przyjmując los, jaki zesłali jej bogowie.
I stało się tak, ze Arther pojął za żonę piękną Arnai, a ona przyjęła go do swego serca. Przy niej jednej ten dziki władca lasu łagodniał. Przynosił jej leśne kwiaty i jagody. Uczył ją też magii i sztuki uzdrawiania, którą dzieliła się z mieszkańcami lasu, oraz ludźmi, którzy potrafili ja w Puszczy odnaleźć. W zamian dawała mu swoje ciepło. I mądrość przynależną kobietom.
Następnej wiosny powiła mu bliźniaki. Syna i córkę.
W tym czasie stary władca grodu, Erin poważnie zachorował, jego syn zaś marnotrawił czas na zabawie. Nie mając respektu dla ojca, trwonił majątek. Nie troszczył się o mieszkańców grodu, ci zaś widząc to, odchodzili szukać swojego miejsca w innych osadach.
Marzenia Erina na stworzenie potężnego rodu legły w gruzach. Kazał swoim sługom iść do puszczy szukać jego córki i błagać myśliwego by ją oddał a zabrał syna. Jednak nikt nie widział ani dziewczyny, ani myśliwego. Tylko stary wierny sługa przyznał, że widział nad strumieniem Arnai z dwoma niedźwiadkami. Nie śmiał jednak podejść, gdyż strzegł ich olbrzymi niedźwiedź, tak wielki, jakby sam Władca Puszczy się w nim objawił.
Stary Erin zrozumiał wtedy, kim był ów myśliwy. Wiedział, że córki nie odzyska, ale przepowiednia się spełni, choć nie jego ród o potędze Ukrytego Ludu stanowić będzie. Z tego żalu serce mu pękło i jeszcze tej nocy jego Duch przeniósł się do Kraju Przodków. Niedługo potem dołączył do niego Arnor, który umarł młodo i bezpotomnie.
Przepowiednia Arthera wypełniła się. Jeden z jego synów zapragnął odszukać rodzinę matki i wyruszył między ludzi. A gdy pozał ich lepiej, zapragnął otoczyć ich swą siłą i opieką. Wyprowadził Ukryty Lud z puszczy, wskazał im nowe ziemie i nowe możliwości. Dał początek potężnej dynastii Niedźwiedzich Króli, jak nazywano ten silny i mądry ród.
A Władca Lasu i jego żona do dziś przemierzają puszcze i knieje, Jeśli ktoś umie patrzeć i słuchać, może ich spotkać na swej drodze.
......................................
GRAFIKA: SUSAN SEDDON BOULET

Komentarze

Prześlij komentarz