Baśń o zapachu kruczych piór i dziewięciu darach Modrzewia.


W czasach gdy góry wciąż jeszcze próbowały sięgnąć nieba, ludzie, którzy w nich zamieszkali zaczęli chorować. A wraz z nimi chorowały lasy, góry i ziemia.
Chorobę zesłały na to miejsce złe duchy, zasłaniając cieniem dusze ludzi i drzew. Cień podsycał złe myśli w ludziach, a te zatruwały ich serca, umysły, a z czasem zatruły źródła i strumienie, które poiły ziemię, rośliny i zwierzęta.
Między ludźmi coraz częściej dochodziło do sporów, starszyzna plemienna kłóciła się i żyła w gniewie. Szamani stawali się coraz słabsi, bo ich dusze także zatruł cień.
Ludzie zamiast pracować, skupiali się na sporach, toteż bieda zaczęła zaglądać do chat. Bo i pola nie były w pełni obsiane a plon nie raz odłogiem leżał.
Starszyzna skupiała się na rzeczach błahych i nieistotnych, młodzi ogarnięci niechęcią nie wkładali już serca i pasji w swoje zajęcia.
Nie wszyscy jednak poddali się truciźnie cieni złych duchów. Bo i dobre duchy wciąż czuwały i wybrały na swego posłańca młodego myśliwego Kuzguna. Krucze imię dostał on od ojca, gdyż w dniu jego narodzin dwa kruki na dachu chaty siadły. Wszyscy widzieli w tym złe znaki dla dziecka. Jednak chłopiec rósł zdrowy i silny, a co więcej pełen pasji, nie poddając się cieniom.
Gdy osiągnął wiek męski stal się jednym z najlepszych myśliwych. Toteż w chacie jego rodziców głód rzadko gościł.


Jednak Kuzgun ze smutkiem i niepokojem obserwował toczącą się w jego plemieniu chorobę, ale nie umiał znaleźć na nią lekarstwa. Nie raz płakał w samotności, pochylając sie nad mętną wodą w strumieniach.
Pewnego popołudnia, po polowaniu, Kuzgun zmęczony usnął w cieniu wysokiego drzewa. We śnie ujrzał dwa kruki, największe, jakie widział w życiu. Nakazały mu iść za sobą, aż doprowadziły go do wielkiego drzewa. Było olbrzymie i piękne, a niebo nad nim było czyste i rześkie.
- Znajdź drzewo a pokonasz cień. – Powiedziały i zniknęły w chmurach.
Kuzgun zbudził się i natychmiast pobiegł do szamana by opowiedzieć o swoim śnie. Ten doradził mu wyruszyć w drogę. I tak o świcie młody myśliwy wyprawił się na poszukiwanie drzewa.
Szedł długo we wszystkie cztery kierunki świata. Poznał wtedy granice swoich słabości i siły, lęków i miłości. Aż na koniec zawędrował do podnóża wielkiej góry.
Niebo nad nią było czyste i rześkie, jak niebo nad drzewem z jego snów. Toteż bez wahania zwinnie wdrapał się na skalną półkę. Okazała się być wejściem do górskiej jaskini.
Kuzgun wszedł do środka. Od razu poczuł znajomy zapach kadzidła. Tak pachniały tylko dwie znane mu rzeczy na świecie. Świątynie i krucze pióra.
Mirrowy zapach otulał go dając poczucie bezpieczeństwa, jak pióra kruków, które matka wplatała w jego włosy, jako amulety. Kuzgun zdołał więc odprężyć się i przymknąć oczy.
Gdy je otworzył w jaskini palił się ogień, dając bezpieczne ciepło. Przy ogniu kręcił się mężczyzna w dziwnym stroju, ni to płaszczu, ni sukni, z kruczych piór i zielonych gałązek nieznanego myśliwemu drzewa.
- Idź na szczyt. – Powiedział do Kuzguna i wskazał na wyjście.
Młodzieniec wyszedł z jaskini i ujrzał przed sobą to samo drzewo co w swoim śnie. Było tak wysokie, że jego korona ginęła w chmurach.
- Idź już. – Ponaglił go mężczyzna.
Kuzgun zaczął wspinać się po pniu. A nie było to łatwe, bo pień był prosty i twardy, nie miał też gałęzi na których można było oprzeć stopy. Ale myśliwy wspinał się mimo to.
W końcu zmęczony dotarł do pierwszych gałęzi. Były jasno zielone, pokryte miękkim igliwiem, delikatnym i przyjaznym w dotyku.
Teraz już widział czubek drzewa, ale był on wciąż odległy. Kuzgun nie zniechęcił się tym i znów zaczął wspinać się wyżej.
Był już bardzo zmęczony, gdy na pobliskiej gałęzi ujrzał wielkie gniazdo. Pachniało znajomo mirrą więc zsunął się do niego. I wtedy ujrzał dwa Kruki.
- Proszę, pozwólcie mi odpocząć i zebrać siły w waszym gnieździe. – Zwrócił się do ptaków.
Kruki przyjęły go dobrze. Nakarmiły i napoiły czystą wodą, jakiej nigdy wcześniej nie pił. Poczuł jak ożywcze siły wypełniają mu ciało. Kruki opatrzyły mu też rany, gdyż Kuzgun miał od wspinaczki dłonie podrapane.
- Chcę się wam odwdzięczyć za gościnę. Ale mam tylko swoje serce. Zechciejcie przyjąć jego część. – To mówiąc wyciął dwa małe kawałki swego serca i ofiarował Krukom. One zaś tę ofiarę przyjęły i odezwały się do niego w ludzkiej mowie, którą dobrze znają.
- Serce twoje jest szlachetne, Kuzgunie, oczy twoje zaś widzą daleko i głęboko. Dostrzegasz cień, ale za światłem podążasz. I nie dla siebie wyruszyłeś w tę podróż, chociaż siebie w niej odnajdziesz. I dlatego pomożemy ci odnaleźć to, co jest ci przeznaczone. Ja jestem Sybryd, niosę szept, a to mój brat Dokun, dający dotyk. – Powiedział na koniec jeden z Kruków.
Kuzgun przez rok mieszkał w kruczym gnieździe. Od Sybryda uczył się mowy szeptów, dzięki czemu rozumiał język duchów i drzew, oraz zwierząt, a nawet wiatru. Dokun nauczył go, jak dotykiem poznać co jest pomocne, a co zdradliwe i jak uzdrawiać dłońmi. Obaj zaś uczyli go prawdy o świecie i o nim samym. Często też zabierali go na swoich skrzydłach wysoko na szczyt korony drzewa. Tam z wielkiego pnia wyłaniała się drzewna twarz starca, Prastarego Modrzewia, na który wspiął się Kuzgun. I to on własnie najwięcej nauczył myśliwego. Pokazał mu świat swoimi oczami. Przekazał też część swojej mocy i w końcu uczynił strażnikiem dobrych energii.
Gdy minął rok, Modrzew wezwał Kuzguna i oba Kruki przed swoje oblicze.
- Poznałeś już siebie, młodzieńcze i jesteś gotowy by wrócić do swego ludu. Zanim jednak wyruszysz w drogę dam ci dary, które uzdrowią twoją ziemię i twoje plemię. – To mówiąc obniżył jedną z gałęzi i strząsnął na dłonie Kuzguna dziewięć szyszek.
- Jedną ofiaruj Ziemi w miejscu, które sama ci wskaże. Drugą ofiaruj duchom strumieni tam gdzie zaczyna się ich źródło. Trzecią rzuć płomieniom, które bez ludzkiej pomocy zapłoną. Czwartą daj wiatrom, co górskie szczyty szarpią. Piątą przekaż ludziom, z których się zrodziłeś. Szóstą daj w ofierze bogom w swojej świątyni. Siódmą daj zwierzętom, które dziko żyją. Ósmą, zaś drzewom i trawom, kwiatom i krzewom. Ostatnią, dziewiątą zachowaj dla siebie, by w godzinie ostatniej drogę Ci wskazała.
Z tych darów popłynie siła, co pierwotną energię i ład na ziemi przywróci. Pamiętaj jednak, że ład i harmonia nie samym światłem się karmią. Cień i śmierć mają w nim swoje miejsce i prawa. Takie same jak światło i życie. Dlatego w czwartej części roku one królować będą. Nadejście ich czasu poznasz po moim zasypianiu gdyż wówczas swą szatę zrzucać będę. I na ten czas zapasy plonów zebrać musicie.
A teraz Kuzgunie idź zanieść moje dary i moją wiedzę. Służ mądrze swemu ludowi, pamiętając o cząstce mej mocy w tobie i mocy twych opiekunów.
Kuzgun podziękował pięknie za nauki i dary. Sybryd i Dokun odprowadzili go aż do jaskini, z której swą podróż zaczął. Tam się z nimi pożegnał.
Gdy się zbudził o świcie, zobaczył, że choć przez rok nauki pobierał, na świecie upłynął ledwie dzień jeden. Teraz jednak Kugdun był już mężczyzną i szamanem, nie młodym myśliwym, toteż niewiele go zdziwiło. Schował modrzewiowe szyszki do swego woreczka, który na pożegnanie od Kruków dostał i ruszył w drogę powrotną.
Tak jak mu Pierwotny Modrzew nakazał oddawał jego dary dla wody, ziemi i wiatru, a gdy piorun trawy zapalił, także i płomieniom. Potem dał szyszki zwierzętom i roślinom, a gdy do domu wrócił bogom w świątyni. Tę dla ludzi przeznaczoną do ziemi włożył pośrodku osady i nim świt nastał wyrosło z niej wielkie i piękne drzewo modrzewiowe.
Ludzie się dziwili, ale po raz pierwszy od dawna uśmiechali się do siebie. Skłóceni przy tym modrzewiu zgodę odnaleźli, a zniechęceni siłę i pasję.
Modrzewie też za sprawą Kuzduna rozrosły się po lesie i górskich zboczach. Od razu uwolniły energię i siłę uwięzione przez cień. W strumieniach woda stała się czysta, pełna ryb, a powietrze nad górami rześkie i przejrzyste.
Nigdy jeszcze ziemia nie dała tak obfitych plonów jak w roku, gdy Kuzgun przyniósł dary Pierwotnego Modrzewia. Ludzie z werwą i ochotą zabrali się do pracy. A w cieniu modrzewi szukali inspiracji, spokoju i zgody.
Kuzgun zaś stał się Wielkim Szamanem swego plemienia. Pełnił posługę przez wiele lat mądrze i sprawiedliwie. Potrafił słyszeć szepty świata, a gdy kładł dłonie na chore lub zranione miejsca, uzdrawiał je i koił. Pomagały mu często kruki i modrzewie, gdyż u nich właśnie rady i mądrości szukał. Zimą, kiedy modrzewie swe szaty zrzucały oddawał pierwszeństwa cieniom i duchom mroku, by i one swój czas wypełniały.
A gdy jego kres się zbliżał, pożegnał żonę i synów, a potem wyruszył w swą ostatnią podróż. Zabrał ze sobą ostatnią z szyszek, które otrzymał od Pierwotnego Modrzewia. Nikt go już nie widział więcej. Ale wiosną na słonecznej leśnej polanie ludzie ujrzeli modrzew wysoki i wielki, którego tam nigdy nie było, więc uznali, że sam Kuzgun pod nim sen znalazł i ze swymi Krukami odleciał.

Agnieszka Cupak
...........
autor obrazu Susan Seddon Boulet

Komentarze